piątek, 1 lutego 2013

Rozdział II

"Prawdziwe cierpienie może nas spotkać tylko ze strony tych, których kochamy." - Anna Kamieńska

*
Podniosłam się leniwie do pozycji siedzącej. Chłopak patrzył na mnie tęsknym wzrokiem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, dlaczego przyszedł. Był przewidywalny do bólu, nie potrafił zaskakiwać, jak jego bracia.
- Hermiono, ja wiem, że ostatnio miałaś trudny okres w życiu, ale skoro już lepiej się czujesz to może moglibyśmy spróbować jeszcze raz? - spytał z nadzieją w głosie.
- Jesteśmy przyjaciółmi... - zaczęłam niepewnie.
- Tak.
- A jeśli nam się nie ułoży, to ta przyjaźń się rozpadnie.
- Niby czemu ma nam się nie ułożyć? - zdziwił się.
- Posłuchaj mnie. Jesteś dla mnie kimś ważnym, ale nie wiem czy... - zawahałam się lekko. To co zamierzałam mu powiedzieć, zraniłoby go.
Nie dane mi jednak było dokończyć, bowiem z każdym moim słowem przybliżał się do mnie, aż w końcu dzieliły nas zaledwie centymetry.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie pociągasz - wymruczał pochylając się nade mną. Nie zdążyłam nic zrobić, nie zdążyłam odmówić.
Było inaczej niż ostatnim razem. Wtedy nie panowałam nad sobą, tak bardzo pragnęłam tamtego momentu. Teraz jednak zostałam na dobrą sprawę zmuszona. Chłopak pocałował mnie namiętniej, z każdą chwilą coraz mocniej na mnie napierając. Jęknęłam lekko z bólu, gdy przygniótł mi rękę. Zaczęłam go odpychać, ale był zbyt silny.
- Tak się nie mogłem doczekać - wyrzucił z siebie, całując mnie wzdłuż szyi, aż po obojczyki.
Jedną ręką złapał mnie za nogę i podciągnął wyżej, a drugą zaczął delikatnie zsuwać ramiączko mojej koszulki.
- Nie, nie - szeptałam z coraz większym uporem.
- Nie odmawiaj mi - zaśmiał się, gdy znów sprawił mi ból.
- Ron, przestań - warknęłam w końcu, odpychając go z całej siły.
- Przecież chcesz - zaszydził.
- Nie chcę.
- To zechcesz - zezłościł się, popychając mnie z powrotem na łóżko.
- Odejdź stąd - jęknęłam.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że jest zdolny do takich rzeczy. Po moich policzkach popłynęły gorzkie łzy. W tej chwili wydawał się jakby pozbawiony serca. Zsunęłam się powoli z łóżka i skuliłam w rogu. Nie zwracałam uwagi na jego szyderczy śmiech.
- Następnym razem nie odpuszczę - warknął. - Szmata - dodał jeszcze wychodząc.
Gdy zamknął drzwi wybuchłam niepohamowanym płaczem. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie tak zdradził? Dlaczego?! Nie wiem ile tak rozpaczałam schowana w kącie, ale dopiero głośne burczenie w brzuchu sprawiło, że się podniosłam z ziemi. Prawie nic dzisiaj nie jadłam. Wychodząc z pokoju zerknęłam jeszcze na zegar. Dochodziła trzecia w nocy. Jak najciszej zeszłam do kuchni, w której znalazłam Freda, siedzącego przy zapalonych świeczkach.
- Też zgłodniałaś? - zapytał. - Chcesz lodów?
- Chętnie - odpowiedziałam z bladą namiastką jego szczerego uśmiechu.
- Czemu nie zeszłaś w koń... - zamarł, gdy weszłam bliżej, w krąg światła. - Hermiono - wydusił. - Wszystko w porządku? Co się stało?
- Nic - mruknęłam, schylając głowę.
- Masz przekrwione i zapuchnięte oczy - warknął, podnosząc mi brodę jednym ruchem.
- Nieprawda!
- Płakałaś. - To nie było pytanie. On i tak wiedział.
- Trochę.
- Ale nie z powodu rodziców? - wyszeptał, delikatnie przytulając mnie do siebie.
- Nie - wyznałam.
Nie chciałam go okłamywać, skoro i tak wcześniej czy później by się dowiedział.
- Kto?
- Ron - wyszeptałam.
- Nie przejmuj się nim, to dupek - zażartował.
- Ale on nie da mi spokoju.
- Z czym nie da Ci spokoju?
- Niczym..już nie ważne - powiedziałam.
- Ty się go boisz - zrozumiał.
- On jest nieprzewidywalny.
- Ron? - zaśmiał się rudzielec. - Nie znam bardziej przewidywalnej osoby od niego.
- Też tak myślałam.
- Co on ci zrobił?
- Nic - odpowiedziałam szybko. Za szybko.
- Przyszedł do ciebie, tak?
- Tak.
- Po co?
- Porozmawiać. - Zrozumiałam, że nie odpuści, dopóki nie pozna prawdy.
- O was - zgadł. - Chciał, żebyście byli razem.
- Tak.
- Ale ty mu odmówiłaś? - zaczął się coraz bardziej martwić.
- Tak.
- To dlaczego płakałaś?
- Bo..bo on... - nie wytrzymałam i po mojej twarzy ponownie popłynęły słone krople.
- Zrobił ci coś? - spytał łagodnie.
Nie odpowiedziałam. Wtuliłam się jedynie mocniej w chłopaka, który delikatnie gładził mnie po włosach. Czułam się bezpieczna, a wszelkie troski zdawały się odejść daleko. Wdychałam jego intensywny zapach i powoli się uspokajałam. W końcu odrzucenie boli. Ron nie panował nad sobą. Zdenerwował się i popełnił głupstwo. Każdy ma do tego prawo.
- Hermiono - po chwili ciszy znów usłyszałam jego zmartwiony głos. - Czy on...on zrobił coś wbrew twojej woli?
- Zdenerwowałam go - wytłumaczyłam.
- Ale czy on zrobił coś tobie? - zaakcentował ostatnie słowo.
- Pocałował mnie - wyjawiłam.
- Nie przejmuj się! - zawołał uspokojony. - To był tylko jeden całus. Nikt nie ucierpiał - uśmiechnął się szczerze.
Coś jednak w wyrazie mojej twarzy nie dawało mu pewności. Intesywnie się nad czymś zastanawiał, a wnioski, do których doszedł wyraźnie mu się nie spodobały.
- To nie był zwyczajny, niewinny pocałunek. On chciał cię wykorzystać - powiedział głosem wypranym z wszelkich emocji.
Ponownie przemilczałam jego słowa. Czekałam.
- Zabiję gnojka - oświadczył w końcu.
- Nie. Nic mi przecież nie zrobił - szepnęłam błagalnie.
- Ale...
- Nie, Fred. Nie chcę, żebyście się przeze mnie kłócili.
- Zachował się jak skończony drań.
- Proszę cię.
- Dobrze, tym razem mu odpuszczę.
- Dziękuję, dziękuję! - ucieszyłam się.
- Tym razem - powtórzył dobitnie.
Spojrzałam na niego. Przyglądał mi się wyraźnie niespokojny. Ukuło mnie w serce delikatne poczucie winy. Dołożyłam mu tylko kolejnych zmartwień. W końcu westchnął i podsunął mi miseczkę z lodami, przecież po to tu przyszliśmy.
- Jedz - rozkazał.
Zanurzyłam swoją łyżeczkę posłusznie, obserwując jego ruchy. Był zarazem podobny do brata,  a zarazem tak inny. Kiedy zjedliśmy i pozmywaliśmy, spojrzał na mnie ponownie zmartwiony.
- Wyśpij się dobrze - uśmiechnął się.
Nie zdążyłam mu jednak odpowiedzieć, bo zza pleców usłyszałam cichy szept:
- Obliviate.
Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam był przerażony wzrok rudzielca.

*
wybaczcie jakość, ale nie tak łatwo pisać sensownie z gorączką ;<
i od razu mówię, że na pytania w komentarzach niestety nie odpowiem, bo szanowny blogspot odbiera mi  taką możliwość -,-

13 komentarzy:

Klaudia pisze...

Co..co?? a ja tak lubię Rona <3 a tu zachował się co najmniej jak skończony cham !! No cóż troskliwy Fredzio zawsze spoko, ale..ale końcówką tak mnie zamurowałaś, że nawet sprawdziłam czy ja dobrze pamiętam. I czy nie pomyliłam sobie zaklęć. Ale..ale to pewnie Ron. No kobieto dlaczego kończysz w takich momentach ?! co będzie dalej... Ach nie mogę się już doczekać xD!
Co by tu jeszcze pozdrawiam, życzę weny i zdrowiej :D

daffodil. pisze...

nie, to nie Ron ;p
przypominam, że nie ma jeszcze ukończonych 17 lat ;p
daff.

Klaudia pisze...

Ach no tak no to niby kto ? A tak a pro po po ile mają lat? xD

Anonimowy pisze...

bliźniacy idą do siódmej klasy, a Hermiona i reszta do piątej :)
daff.

Unknown pisze...

oj. nie mogę uwierzyć w to, że Ron tak się zachował. Zawsze taki spokojny, trochę nieśmiały Ronald. No cóż. W Twojej wersji wydaje się bardziej intrygujący :) ale kto rzucił na Hermionę zaklęcie zapomnienia? Fred? Możliwe, bo pewnie nie chciał, by dziewczyna cierpiała. Ale teraz w takim razie musi jej strasznie pilnować, by Ronald się do niej nie zbliżał. Widzisz ile pytań bez odpowiedzi? Musisz jak najczybciej dodać nowość! Pozdrawiam ;)

Clar pisze...

To nie mógł być Fred. Przecież miał przerażony wzrok, tzn to chyba nie Fred. Może George, lub Molly, Artur, któryś ze starszych braci... Nie wiem poddaje się ! Ale raczej nie Fred bo stał do niej przodem, a ona usłyszała to zza pleców.
No to więc tak, czekam na nastepny.

Ps. Sama robisz szablony? Ładne ale trochę trudno się czyta, przynajmniej mi ♥

Pozdrawiam ♥

Forfeit pisze...

Cud miód. Szkoda, że tak krótko, ale i tak mega<3 myślę, że mógł to być George albo... Harry, który właśnie przybył i nie chciał, żeby przyjaźń ich trójki się zepsuła? :D cóż, czekam na kolejny rozdział ale tym razem o informacje proszę w zakładce 'sowiarnia i spam'. ;) nie wiem, czy już Ci mówiłam, ale zapraszam na niebieskim-piorem.blogspot.com, chętnie przyjęłabym Cię do kolejki ;) wiem, że limit to 5 postów, ale w momencie, gdy zaczynamy oceniać. Blog jest ciekawy, występują błędy, ale właśnie ocena by Ci pomogła :)
Pozdrawiam, Freddie!
PS: świetny szablon!

Rojette pisze...

Wspaniały rozdział! Ale nadal nie mogę uwierzyć,że Ron jest taki...przecież mimo tego, że zawsze był zazdrosny o Hermionę, to i tak nie zachowywał się w ten sposób...Hmmm mimo wszystko bardzo zaciekawiła mnie taka wersja Rona, a czyj ten przerażony wzrok? Nie mogę się doczekać następnego ;*

Anonimowy pisze...

wspaniały rozdział, chociaż nie spodziewałam się czegoś takiego po Ronie ;p
wciąż uważam, że masz wielki talent, który rozwijasz z każdym rozdziałem.
przyznaję, że prolog mnie zachęcił, rozdział pierwszy też i drugi także mnie nie zawiódł ;>
czekam na następne
paat

Klaudia pisze...

Hej nie wiem czy mam Cię informować ale na moim blogu pojawił się nowy rozdział :) http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com

Unknown pisze...

http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/ nowosc :)

Airi pisze...

Świetny blog! Jestem strasznie ciekawa kto rzucił Obliviate na Hermione... ;D Pisz szybciej bo nie mogę się doczekać :) A w wolnych chwilach zapraszam na fred-hermione.blogspot.com
Pozdrawiam ;*

Anonimowy pisze...

NIEEEEEE
TO PEWNIE RON
mimo tego że go lubię
TY IDIOOOTO
PO CO NA NIĄ RZUCIŁEŚ *chyba on :D* ZAKLĘCIE
nienawidze gnojka ;-;

a poza tym rozdział świetny *^*

Prześlij komentarz