sobota, 23 lutego 2013

Rozdział IV

"Gdziekolwiek się znajdujesz, twój świat tworzą twoi przyjaciele." - William James

*
- Oszalałaś do reszty? - krzyknęła niezadowolona Ginny.
- Nie - mruknęłam przymierzając kolejną sukienkę.
- Ten pomysł jest idiotyczny.
- Ale ci się podoba.
- Ale nie wypali! - wzburzyła się rudowłosa.
- Jak mi pomożesz, to nie będzie żadnego problemu.
- Ale... - zaczęła ponownie.
- Nie ma kolejnego ale - przerwałam jej ze złością. - Uda się.
- Nie uda.
- Uda.
- Nie!
- Tak!
Kłótnię przerwało nam pukanie do drzwi. Po krótkim "proszę" do pokoju wszedł zdezorientowany Ron.
- Mama karze wam zejść na dół.
- Za chwilkę przyjdziemy - rzuciła Ginny, zbywając brata machnięciem dłoni.
- Teraz - wycedził, zaciskając pięści.
- Słyszałam.
- Ginny - upomniałam przyjaciółkę lekceważącym tonem.
Miałyśmy ważniejsze sprawy na głowie, jednak rozkaz Molly Weasley był w Norze świętością. Chociaż skoro i tak musiałyśmy porozmawiać z matką rudzielców, to czemu nie teraz? Z uśmiechami na ustach zeszłyśmy do kuchni, w której wesoło rządziła kobieta, przyrządzając przeróżne smakołyki.
- Ginevro, co tak długo? - zawołała na widok córki. - Hermiono, kochanieńka, jak się spało?
- Bardzo dobrze, dziękuję.
- To się cieszę, a teraz uciekajcie już, bo nie zdążycie nic zjeść przez chłopców.
- Właściwie, to mamy do pani takie jedno pytanie - zaczęłam niepewnie.
- Tak? O co chodzi? - uśmiechnęła się życzliwie.
- Chciałyśmy zrobić Harry'emu przyjęcie niespodziankę. Zaprosić naszych przyjaciół z Hogwartu, członków Zakonu...
- Wyśmienity pomysł! - ucieszyła się.
- Tylko wiesz mamo... - wtrąciła się niechętnie Ginny. - Chodzi o to, że później chcielibyśmy poświętować bez rodziców - dokończyła, spoglądając na mnie spode łba.
- Czyli będziemy nocować u Syriusza - zaśmiała się, próbując się nie roześmiać na widok zszokowanej miny swojej pociechy.
- Dziękuję! - wykrzyknęła uszczęśliwiona.
Wiedziałam, że podobny pomysł chodził przyjaciółce po głowie od dawna, ale jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie ośmieli się go przedstawić rodzicom. Impreza urodzinowa z obecnością napojów alkoholowych miała duże szanse na zmianę jej stosunków z czarnowłosym chłopakiem, a ja musiałam pomóc przyjaciółce.
- Zaraz wyślę sowę Syriuszowi, a wy teraz uciekajcie na śniadanie - dodała, gdy emocje Ginny zostały opanowane.
Tak jak przewidziała pani Weasley, na stole nie pozostało już zbyt wiele. Trochę jajecznicy, kilka tostów, niecały dzbanek z kawą.
- Obżartuchy! - zirytowała się rudowłosa. - Nie pomyśleliście o nas?
Bracia spojrzeli po sobie lekko zdziwieni. Ich siostra nigdy nie jadła na śniadanie więcej niż jedną kromkę, a czasem nawet nie.
- Ale przecież ty nie jadasz dużo - wydusił z siebie po chwili George.
- Prawie wcale wręcz - dodał Fred.
- Zostawili kawę - szepnęłam dziewczynie na ucho.
- Chociaż tyle - ucieszyła się, siadając obok Rona.
Chcąc, nie chcąc ruszyłam w stronę bliźniaków, którzy szczerząc zęby, zrobili mi miejsce między sobą. Pokręciłam jedynie głową i posłusznie usiadłam obok braci. Złapałam tosta, nalałam kawy i zaczęłam schematycznie przeżuwać posiłek patrząc za okno. Nie zwracałam uwagi na Freda i George'a, robiących do siebie dziwne miny, na chichoczącą jak szalona Ginny, ani na mlaszczącego Rona. Całkowicie pogrążyłam się w wspomnieniach. Rozpamiętywałam miniony rok szkolny. Tyle się wydarzyło. Turniej Trójmagiczny, "przelotny romansik" z Wiktorem, jak to określiła kiedyś Ginny, pamiętny pocałunek z Ronem i...śmierć moich rodziców. Teraz wydawało się to takie odległe. Ból pozostał, ale jednak nie zjadał mnie od środka tak jak przez ostatnie tygodnie. Znów się rozkoszowałam otaczającym mnie światem. Chłonęłam z zapałem wiedzę, czerpałam radość z widoku przyjaciół i przede wszystkim już nie cierpiałam. Uwolniłam się od poczucia winy.
- Hermiona? Hermiona! - Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ktoś coś do mnie mówił.
- Tak? - spytałam przytrzymując George'a za wiszącą mi przed nosem rękę.
- Odpłynęłaś - zaśmiał się Ron.
- A wy uznaliście za słuszne przerwanie mi moich rozmyślań? - dodałam cynicznie.
- Oczywiście - odpowiedzieli bliźniacy chórkiem.
- Okropni jesteście.
- A ty kochana.
- A wy nieznośni.
- A ty surowa.
- Tylko jak przesadzacie - uśmiechnęłam się z przekąsem i wróciłam do przerwanego jedzenia.
Chłopcy spojrzeli po sobie i nic już nie odparli. Wiedzieli, że tym razem mnie nie zagną, lecz sądząc po ich złowieszczych uśmieszkach, planowali już kolejną potyczkę.
- Ginny, pomożesz mi z zaproszeniami? - odezwałam się po chwili zamyślenia.
- Jasne, tylko dokończę kanapkę.
- Jakimi zaproszeniami? - zainteresował się George.
- Właśnie, jakimi? - powtórzył Fred.
- Nie dla was - zaśmiała się Ginny, pokazując zaciekawionym braciom język.
- Jak tak możecie? - zawołali oburzeni. - Nas nie wtajemniczycie? - dodali, mrugając przymilnie powiekami.
- Nie.
Zostawiłyśmy zdumionych Weasleyów przy stole, a same poszłyśmy do pokoju Ginny. Wyjęłyśmy papeterię, pióro i zaczęłyśmy się zastanawiać, co napisać:
- Może: uprzejmie zapraszamy na urodzinowe przyjęcie niespodziankę z okazji piętnastych urodzin Harry'ego Pottera? - zaproponowałam.
- Brzmi strasznie poważnie.
- To wpadajcie na urodzinową niespodziankę Harry'ego?
- Zbyt niepoważnie.
- Organizujemy niespodziankę z okazji urodzin Harry'ego, miło by było gdybyś wpadł? - spytałam że sztucznym akcentem.
- Oszalałaś? - zachichotała rozbawiona Ginny. - To ma być zarazem dorosłe, a zarazem zwyczajne.
- A może po prostu ułóżcie dwie różne formułki? - wtrącił się Ron, stając w drzwiach. - Jedną dla Zakonu, a drugą dla znajomych.
- Ron! Przecież to jest naj...
- Najlepszy pomysł! - zawołałam przerywając rudowłosej.
Dziewczyna spojrzała na mnie naburmuszona. Nie podobało jej się, że jej starszy brat znów się wtrącił. Ja byłam jednak zadowolona z towarzystwa przyjaciela. W końcu to kolejne dwie ręce do pomocy.
- Kogo zapraszacie? - zapytał po chwili chłopak.
- Syriusza, Lupina, Tonks, Moody'ego, Billa, Fleur, resztę Zakonu - wymieniałam.
- No i oczywiście naszych rówieśników - ucieszyła się Ginny. - Na pewno Deana, Seamusa, Neville'a, w końcu to wasi współlokatorzy.
- Lavender, Parvati i Padmę.
- I Lunę.
- I Lee Jordana.
- I Katie Bell
- Angelinę Johnson.
- Alicję Spinnet.
- A Cho Chang? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem Ronald.
- Nie - odparła mu kategorycznie siostra. - Żadnej Cho Chang.
- Wypadałoby ją zaprosić - szepnęłam, nie patrząc nawet na wściekłą przyjaciółkę. - W końcu podoba się Harry'emu.
- Nie.
- To jego urodziny.
- Nie.
- Przestań.
- Nie.
- Ginny.
- Jak ona przyjdzie, to ja wychodzę - warknęła, opuszczając pomieszczenie z głośnym trzaśnięciem.
- Co jej się stało? - zdziwił się Ron.
- Zazdrosna jest.
- Zazdrosna?
- Zazdrosna.
- O Cho Chang?
- O Cho Chang.
- Zakochała się w Harrym?
- Zakochała się w Harrym.
- To się porobiło - roześmiał się. - Niech on tylko o tym usłyszy - z wrażenia, aż usiadł na łóżku.
- O niczym nie usłyszy - spojrzałam na niego groźnie.
- Oczywiście - odparł, podnosząc ręce w geście poddania.
- Lepiej bierzmy się za te zaproszenia. Przecież zanim to wszystko roześlemy, napiszemy... - nie dokończyłam, chwytając za papier.
- Ja zajmę się członkami Zakonu, a ty resztą i Syriuszem. Trzeba mu wszystko wytłumaczyć i spytać o zgodę, w końcu to chrzestny Harry'ego - zarządził rudowłosy, siadając obok.
Wzruszyłam ramionami i wzięłam się do roboty. Po kolei pisałam do każdej osoby, a na końcu do Blacka. Kiedy w końcu skończyliśmy i wszystkie listy zostały wysłane, było już grubo po piętnastej i nadszedł czas na kolejny, rodzinny posiłek.
- Idź - powiedziałam, kiedy Ron wstał, gotów zjeść obiad. - Ja za chwilę dojdę.
Po wyjściu chłopaka podniosłam się cicho i wyjęłam spod łóżka niewielkie pudełko, a z niego mugolskie zdjęcie. Zrobione podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia. Uśmiechałam się szczerze, stojąc obok Rona i Harry'ego, za nami zdenerwowana pani Weasley krzyczała na robiących głupie miny bliźniaków, moja mama próbowała ją uspokoić, a Ginny wraz z moim tatą tłumaczyła coś panu Weasleyowi. Nasze ostatnie wspólne święta. Po policzkach popłynęły mi słone łzy. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Teraz pewnie jedlibyśmy wspólnie obiad. Prawdopodobnie rybę z warzywami, jak zawsze w piątki. Jednak los chciał inaczej. Opuścili mnie. Nie mieli szans, kiedy śmierciożercy napadli na nasz dom. Zresztą nawet gdybym nie była wtedy w Hogwarcie, to i tak nie dałabym rady ich uratować. Byłam za słaba. Co z tego, że potrafiłam czarować, skoro tylko zsyłałam tym kłopoty na moich najbliższych? Cichy szloch ponownie rozszedł się po pokoju. Ostatnio starałam się, jednak nie tak łatwo zapomnieć i uciszyć zżerające od środka wyrzuty sumienia. Nie dane mi było jednak długo rozpaczać w samotności. Wkrótce do pokoju weszła rudowłosa osoba. Bezszelestnie usiadła obok mnie i przytuliła. Czując oparcie drugiej istoty rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- To nie twoja wina.
- A właśnie, że moja - wyszlochałam. - Oni zginęli przeze mnie.
- Nie mów tak. Skąd miałaś wiedzieć, że coś takiego się stanie?
- Mimo wszystko. Powinnam była ich uratować.
- Hermiono, nie obwiniaj się - powiedział delikatnie.
- Ale...
- Nie - przerwał mi. - Nic nie mogłabyś zrobić, tylko zginęłabyś razem z nimi.
- I może powinnam była - mruknęłam pod nosem.
- A co ja bym wtedy począł? Moi bracia? Moja siostra?
- Nic.
- I tu się mylisz. Jesteś dla nas członkiem rodziny i tak już na zawsze pozostanie. Na zawsze - powtórzył.
Uśmiechnęłam się blado. Nie potrzebnie się tylko znów rozkleiłam. Chłopak miał przecież rację. Weasleyowie od początku byli dla mnie jak druga rodzina. I nigdy by mnie nie opuścili. Spojrzałam po raz ostatni na zdjęcie i schowałam je z powrotem.
- Zgłodniałam, a ty? - spytałam, ocierając mokre policzki.
- Czekałem, aż to powiesz - ucieszył się rudzielec.

*
wyszło mi długie. i jestem z tego dumna. jak widać powoli wprowadzam kolejne wątki, mam nadzieję, że Wam się podoba ;)
+ przepraszam, że tak długo mi się zeszło ;p
a teraz uciekam uczyć się na fizyczkę *.*

6 komentarzy:

Unknown pisze...

cześć ;)
faktycznie trochę czekałam na nowość, ale nie zawiodłaś mnie ;p rozdział jest super ;) już się nie mogę doczekać tej imprezy ;) czuję, że sporo się na niej wydarzy ;p mam nadzieję, że teraz dodasz szybciej i nie pozwolisz, by czytelnicy (w tym zdecydowanie ja!) się niecierpliwili ;p
życzę weny i pozdrawiam! :)

Clar pisze...

Znalazlam!
Dzial bog. Jest dobrze.
Rozdzial cudowby. Jak zwyle. Warto bylo czekac♥♥♥
Troche trudno sie czyta na telwfonie. Ale do przezycia :)
Jutro napsze bardziej rozbudowany komentarz. Ok ?

Klaudia pisze...

Hej.
Ale z którym Weasley'em rozmawiała? Tutaj Ronaldzika nie lubię :/ No bo wiadomo przez co. Heh Ginny zazdroścnica xD I ten cytat na początku :3 Fajnie to zrobiłaś, rozdział mi się podobał.
Pozdrawiam i życzę weny !!

Anonimowy pisze...

Nareszcie kolejny rozdział, który jest świetny <3 Fred i Hermiona nie są parą, ale za każdym razem jak czytam coś z nimi związanego to mordka mi się cieszy <3
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
Powodzenia z fizyczką.
I dużo weny!
~Ania.

Anonimowy pisze...

no kochana, to zaszalalas^^
zazdrosna Ginny - lubie to <3
i pomysl z urodzinami Harrego bezcenny *.*
ciekawa jestem co z tego wyniknie ;D
z kim byla ta rozmowa ?
pisz kolejne i publikuj jak najszybciej, nie moge sie juz doczekac^^
paat

Anonimowy pisze...

czeeść ;)
Twojego bloga dopiero znalazłam i postanowiłam przeczytać. jest świetny !
bardzo podoba mi się jak opisujesz uczucia Hermiony, Freda. masz fajny, lekki styl pisania, przez co lepiej się czyta. jak czytałam ten rozdział, to prawie cały czas się uśmiechałam ;D
dużo weny i czekam na następne rozdziały.
~Mijona

Prześlij komentarz