poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział VI

"Miłość i cierpienie wzajemnie się nie wykluczają, raczej uzupełniają się."
 - Walter Trobisch

*
Nie tak wyobrażałam sobie tę noc. Miało być cudownie, wszystko zaplanowałam już zawczasu. Miałam się świetnie bawić, szaleć jak nigdy dotąd, a nie wypłakiwać sobie oczy. Miałam tańczyć do rana, bez chwili wytchnienia. Miałam cieszyć się życiem, robić rzeczy, o których nawet bym nie pomyślała. Los chciał jednak inaczej. Poplątał moje życie i teraz się śmiał, widząc moje nieudolne próby poradzenia sobie. Kiedy po raz pierwszy Fred znalazł mnie na cmentarzu, ani przez moment nie pomyślałam jak skończy się ta zażyłość. Ani przez moment nie pomyślałam, że się w nim zakocham. Bo to właśnie zrobiłam. Zakochałam się w Fredzie Weasleyu. Ale on był już zakochany w kim innym. I to mnie bolało najbardziej. Wiedziałam, że nigdy nie postąpię nieuczciwie w stosunku do Katie Bell. Byłam doskonale poinformowana jak poważnie traktuje ten związek. Dziewczyna naprawdę kochała rudzielca, znali się od dziecka i to właśnie sprawiło, że byli zarówno przyjaciółmi, jak i parą. Wszystko to sprawiło, że moją rozpacz sięgnęła zenitu. Nigdy nie będę potrafiła traktować go jak zwykłego przyjaciela. Ba! Nawet nie będę potrafiła traktować go jak dotąd.
Nagle usłyszałam ciche pukanie. Momentalnie zamilkłam, modląc się, żeby przybysz nie był zbyt nachalny. Moje błagania nie zostały jednak wysłuchane.
- Alohomora - rozległ się cichy głos, a chwilę później drzwi stanęły otworem.
Schowałam głowę w dłoniach. Nie chciałam, aby ktokolwiek kto był, widział moje łzy.
- Hermiona - szepnął chłopak, siadając obok mnie i obejmując ramieniem. - Co się stało?
- Nic - wyszlochałam.
- Przecież widzę.
- Powiedziałam, że nic! - uniosłam się.
- Uspokój się. Przecież chcę Ci pomóc.
- Wiem - jęknęłam z rozpaczą.
- Fred? - spytał cicho.
Zawyłam głośniej. Sama myśl o nim sprawiała mi ból. Nie mogłam sobie wybaczyć, że zniszczę naszą przyjaźń.
- Co się stało? Widziałem jak tańczyliście, ale potem już gdzieś zniknęłaś, a on siedzi na zewnątrz i w ogóle nie reaguje.
- Jak to nie reaguje? - zdziwiłam się.
- Wgapia się w ziemię i powtarza, że jest idiotą - odpowiedział. - Wiesz może dlaczego?
Bo jest idiotą? ~pomyślałam.
Nie powiedziałam jednak tego głośno, chociaż i tak prawdopodobnie wyczytał to z mojej twarzy.
- Nie wiem.
Nastała cisza, a moje kłamstwo nieprzyjemnie ciążyło. Nie chciałam okłamywać przyjaciela, jednak nie mogłam mu wyznać prawdy.
- Już od jakiegoś czasu nie układa mu się z Katie - stwierdził po chwili.
- Co? - Zdezorientowana w końcu na niego spojrzałam.
- On jej nie kocha.
- Nie?
- Nie.
- Nie kocha jej.
- Nie kocha - powtórzył cierpliwie.
- Ale i tak są razem - mruknęłam.
- Hermiono. Ja wiem, że ty do niego..
- Nie kończ! - przerwałam mu pospiesznie.
- Dlaczego?
- Bo nie mogę przyznać tego głośno. Nie chcę.
- Czujesz coś do niego.
- Tak. Tyle, że nie wiem co.
Nie odpowiedział nic, tylko spojrzał na mnie że smutkiem. Z jednej strony chciał mnie jakoś wesprzeć, ale jednocześnie musiał pozostać fair w stosunku do brata.
- Idź lepiej. Angelina czeka - mruknęłam.
Niechętnie podniósł się z ziemi i wyciągnął do mnie dłoń.
- A na ciebie czekają przyjaciele i litry Ognistej - zaśmiał się delikatnie.
- Oczywiście - stwierdziłam sarkastycznie.
Mimo wszystko zeszłam jednak na dół, lecz swoje kroki skierowałam do kuchni. Nalałam sobie trochę soku i zerknęłam na zegar. Dochodziła północ, więc część gości się już zbierała. Na noc zostawali jedynie: Luna, Neville i Lavender. Nie uśmiechał mi się pobyt tej ostatniej, ale nie odezwałam się. Wkrótce, kiedy Nora opustoszała, całe towarzystwo zebrało się w kuchni.
- Jak śpimy? - zapytał Neville, szeroko ziewając.
- Nie zmieścimy się we cztery u mnie w pokoju - powiedziała smutno Ginny.
- To może wszyscy będziemy nocować w salonie? - zaproponował George, uśmiechając się figlarnie.
Propozycja przypadła nam bardzo do gustu, więc już po chwili rozpoczęło się taszczenie na dół pościeli, materacy i śpiworów. Przestawiliśmy kanapę i stolik tak, aby na środku zrobić dużo miejsca i wygodnie się ułożyliśmy. Siedziałam wciśnięta między Rona, obejmującego mnie ramieniem i George'a patrzącego na mnie dziwnie. Obok niego leżał Fred, dalej Lavender z Luną i Ginny oraz Neville i Harry.
Na myśl przychodziło mi tylko jedno, mugolskie określenie - pidżama party. Zachichotałam pod nosem i wzięłam łyk soku.
- Kładziemy się już, czy jeszcze coś robimy? - spytał Harry, przerywając ciszę.
- Zagrajmy w "Czarodziejskie Wyzwanie"! - zawołał ucieszony George.
- W co? - zdziwiłam się.
- Musisz wykonać rzecz, którą ktoś ci nakaże... - zaczął starszy bliźniak.
- Bez pomocy magii... - dopowiedział drugi bliźniak.
- I nie możesz odmówić...
- Chyba, że chcesz zostać ukarana - zakończył ze złośliwym uśmieszkiem Fred.
- Ciekawe - szepnęła zamyślona Luna.
- Głupie - powiedziałam. - Ja w coś takiego nie będę grać.
- Hermionaaa... - jęknęła zniesmaczona Ginny. - Przecież miałaś się dzisiaj z nami bawić.
Mimo, że faktycznie obiecałam coś takiego przyjaciółce, pokręciłam przecząco głową. Nie miałam zamiaru brać udziału w tak idiotycznych pomysłach.
- Nie daj się prosić - mruknął mi do ucha Ron.
- Nie.
- Hermiono - zamruczał, głaszcząc mnie po plecach.
- Nie - powtórzyłam.
- Kochana, proszę - szepnął, kierując dłoń w dół.
- Ronald! - oburzyłam się, wstając gwałtownie. - Na dwór! Jazda - warknęłam.
Posłusznie wstał i wyszedł ze mną z domu. Stanął na skraju pobliskiego lasu i czekał, aż do niego dołączę.
- Co się stało, skarbie? - spytał, obejmując mnie w pasie.
- Żadne skarbie - powiedziałam, szybko wyswobadzając się z jego objęć. - Co cię napadło?
- Po prostu doceniam twą urodę.
- Ron, ile wypiłeś? - zaczynałam rozumieć co stało się mojemu przyjacielowi.
- To nie ma znaczenia - wybełkotał, chwytając mnie mocno.
- Przestań - zawołałam, gdy jego silny uścisk sprawił mi ból.
- Kocham cię, Hermiono - wyszeptał, patrząc mi w oczy.
Widziałam, jak podejmuje decyzję, która mi się nie spodobała. Widziałam, jak pochyla się nade mną. Wiedziałam również co muszę zrobić. Dlatego na moment przed tym, jak nasze usta się zetknęły uderzyłam go w policzek. Delikatnie, ale niespodziewanie.
- Oszalałaś? - zawył zdziwiony chłopak, rozmasowując obolałe miejsce.
- Nie całuj mnie.
- Dlaczego? Przecież może być nam razem tak dobrze.
- Ale nic do ciebie nie czuję.
- Ostatnio nie miałaś nic przeciwko.
- Ostatnio było zanim widziałam cię z Lavender.
- Mówiłem ci przecież, że na mnie naskoczyła - jęknął zrozpaczony.
- Wydaje mi się, że jednak nie przeszkadzało ci to, żeby ją obmacywać! - krzyknęłam, gdy cała złość i gniew z dzisiejszego wieczora mną zawładnęły.
- To nie twoja sprawa - warknął.
- Masz rację. Była moja jak się przyjaźniliśmy - szepnęłam z bólem.
- Przecież my się przyjaźnimy! - zawołał.
- Już nie. A przynajmniej nie tak jak kiedyś - dodałam, po czym odwróciłam się i poszłam w głąb lasu. Chciałam być teraz sama, aby móc pogrążyć się w żalu.
Biegłam przed siebie na oślep, nie bałam się, co może mieszkać pomiędzy tymi drzewami. Po prostu biegłam, aby znaleźć się jak najdalej. Biegłam, żeby uciec od ludzi. I biegłam tak długo, aż potknęłam się o skuloną istotę.
- Co ty tu robisz? - spytałam przerażona.
Postać nie poruszała się, a w dotyku była lodowata. Ciemne włosy pokryte były drobinkami rosy, a powieki zamknięte. Przysunęłam się bliżej, chwiejnie klękając obok, sprawdziłam puls i odetchnęłam z ulgą.
- Czyś ty oszalał? - mruknęłam, odgarniając chłopakowi kosmyki niedbale opadające na czoło. - Chcesz tu zamarznąć? - dodałam, przykrywając bruneta swetrem.
- Zabijał moich rodziców, Syriusza, was, Zakon - wyszeptał, nie otwierając oczu. - A ja nie mogłem nic zrobić.
- To nie było prawdziwe - powiedziałam, przytulając przyjaciela.
Westchnęłam ciężko widząc ból malujący się na twarzy chłopaka. Voldemort nie po raz pierwszy wykorzystał łączącą ich więź. Doskonale wiedział co sprawi mu największą udrękę, wiedział, o kogo dba.
Wiatr wiał co raz mocniej i już po chwili drżałam z zimna. Brunet objął mnie mocno, ale się nie poruszył. Wyczuł, że tak jak on potrzebowałam samotności. Nie jestem pewna ile tak siedzieliśmy, ale wkrótce niebo rozjaśniły pierwsze promienie letniego słońca. Nastał nowy dzień, a wraz z nim po lesie rozniosło się echo nawoływań. Przyjaciele nas szukali.

*
nie podoba mi się, ale lepszego pomysłu już nie znalazłam. teraz kiedy już mam podstawę, zacznę wszystko mieszać i składać..mam nadzieję, że wena na następny rozdział mnie nie opuści *.*

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

fajny =D czekam na następny i życze duuużo weny

Clar pisze...

Z kim rozmawiała Hermiona na początku? Domyślam się że z Georgem. Biedny Harry, Biedna Herma. Ech...
Mam nadzieje ze w końcu będą szczęśliwi :D
Pozdrawiam, czekam na nast. , życzę weny :D
~Clar <3

Rojette pisze...

Świetny jak zwykle ;). Trochę krótki niestety, ale podobała mi się jej rozmowa z Georgem. Za to Ron jest strasznie wkurzający. Mam nadzieję, że następny bd niedługo. Życzę weny ;**
Honeyed Girl.

Anonimowy pisze...

rozdział fajny, podobała mi się ilość opisów i przemyśleń. jednak patrząc na rozdział wstecz, widać, że momentami ciut brakowało weny. podoba mi się zarys historii, ciekawa jestem jak się to potoczy :)
a tak podsumowując:

ugh..zazdrosny Ron.
ugh..cierpiąca Hermiona.
ugh..głupia Katie Bell.
ugh..nieogarnięty Fred.
ach..kochany, wspierający George <3
och..biedny Harry.
pisz szybko i czekam na nowość, która mam nadzieję, będzie lepsza ;)

Lex

Anonimowy pisze...

fajnie, ciekawie, ale jakoś czegoś mi zabrakło. plus za opis uczuć Hermiony na początku i rozmowę z Georgem. widać, że starasz się włączyć do opowiadania obu bliźniaków, a nie tylko jednego, jednocześnie nie zapominając o Harrym, Ronie i Ginny. co do Ronalda to jest lekko denerwujący, lecz mam nadzieję, że wszystko z nim wyprostujesz, bo osobiście bardzo go lubię. niestety niewiele się dzieje. z jednej strony to dobrze, bo nie znoszę takich opowiadań, gdzie w przeciągu jednego rozdziału wszystko się miesza, prostuje i znowu miesza, jeszcze inaczej. wtedy się wszystko myli ;< podoba mi się jak oddajesz uczucia i myśli Hermiony, to takie w jej stylu. chłodne, racjonalne myślenie z dozą porywczości.
ucieczka do lasu, w którym spotyka Harry'ego (jeśli dobrze zgaduję) to, moim zdaniem, ciekawy i oryginalny pomysł, który mam nadzieję fajnie rozwiniesz.
ogólnie podoba mi się, ale no..czegoś mi brakuje.
czekam na następne i życzę dużo weny :)

paat ;*

Clar pisze...

Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger Więcej u mnie na blogu.

Anonimowy pisze...

w koncu znalazlam czas, zeby przeczytac ;p
tak jak pisala paat, czegos brakuje, ale takto jestem zachwycona. idealnie oddajesz sposob bycia swoich bohaterow i to jest cudownee *-*
ciekawa jestem co sie wydarzy w lesie, wiec czekam na nastepny :)

~Mijona

Prześlij komentarz